Gdy wchodziłem po
schodach, oczom moim ukazał się wąski, wysoki korytarz. Białe ściany
wprowadziły mnie do większej sali. Potem jeszcze jedna i jeszcze. Znalazłem
się w jelicie pomieszczeń.
się w jelicie pomieszczeń.
W delikatnym brzęku świetlówek,
imitujących światło dzienne, wszedłem do ogromnej sali. Poczułem zapach farb.
Przez monumentalne okna, rozsiane na jednej ze ścian wdzierała
się migająca sylweta miasta. Nagle usłyszałem dźwięk skrzypiącej odłogi. Stare klepki zdawały się tańczyć pod stopami przechodzącej obok mnie kobiety. Zniknęła.
się migająca sylweta miasta. Nagle usłyszałem dźwięk skrzypiącej odłogi. Stare klepki zdawały się tańczyć pod stopami przechodzącej obok mnie kobiety. Zniknęła.
Rozglądnąłem się. W sali, prócz
iskrzącej bieli ścian nie było nic. Dopiero po chwili,
na drugim końcu pomieszczenia ujrzałem jakiś przedmiot, jedyny w tej przestrzeni. Podszedłem bliżej.
na drugim końcu pomieszczenia ujrzałem jakiś przedmiot, jedyny w tej przestrzeni. Podszedłem bliżej.
Był
to rekwizyt opakowany bardzo starannie w jasnobrązowy papier. Całość
przewiązana była sizalowym sznurem w taki sposób, w jaki pani na poczcie w
Sanoku pakuje paczki do wysyłki. W prawym, górnym rogu znajdowała się
niewielka, żółta wlepka z napisem w obcym języku. Na środku, granatowym
markerem, drukowanymi literami ktoś napisał – OSTROŻNIE! Na jednej z krawędzi
była niewielka dziurka, przez którą wyłaniał
się ozdobny kształt drewnianej listwy.
się ozdobny kształt drewnianej listwy.
Wszelkie poszlaki, jakie mogłem
odczytać w danej chwili wskazywały na to, że pod skorupą papieru znajduje się
jakiś obraz. Niezidentyfikowany twór plastyczny, który samotnie czeka na chwilę
chwały, gwałtu, a może obrzezania subtelnym ostrzem noża.
Do
rany włożyłem palec i wsunąłem go najgłębiej jak było to możliwe. Linie
papilarne czytały miękkość płótna i
fakturą farb. Ciekawość napływała spazmami.
Nie, nie mogę tego zrobić – myśli
wiły się po głowie.
Przesuwając dłoń po czole tworu
słyszałem tylko szelest papieru. Cofnąłem się i usiadłem
na podłodze.
na podłodze.
Deski znów zaskrzypiały.
Zobaczyłem mężczyznę w dziwnej czapce.
Zapytał – Czy mogę w czymś pomóc?
Szuka pan kogoś?
- Nie. Zastanawiam się tylko …
- Proszę za mną. Tu nie wolno
przebywać. Zapraszam w czwartek. O godzinie 18.00 odbędzie się wernisaż wystawy. Widzi pan, że na razie nic jeszcze
nie jest przygotowane.
Mężczyzna
wyprowadził mnie z Sali drzwiami, którymi wszedłem. Zeszliśmy
na parter i tam mnie zostawił.
na parter i tam mnie zostawił.
Co jest w pakunku? ...
Wyszedłem.
Nigdy już nie miałem okazji tam
wrócić.
Po kilku latach czytając powieść
„Mały Książę” zwróciłem uwagę na fragment w którym mężczyzna w pilotce usiłował
narysować Małemu Księciu baranka. Za każdym razem nie był to ten baranek,
którego spodziewał się Książę. Ostatni rysunek przedstawiał skrzynkę.
- Gdzie mój baranek? – spytał
Mały Książę.
- w środku.
2007.01
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz