piątek, 19 września 2014

Przydasiów kilka

     
      Mieszkanie w jednym miejscu przez dłuższy czas powoduje zacieśnianie się tej przestrzeni. Działania w moich profesjach i sianie materiałami dookoła siebie. Pozostawianie nadmiarów i skrawków, odpadów. Otaczanie się, owijanie jak w jakiś kokon.
... mam, bo kiedyś nie miałem ...
... inni by z tego cuda zrobili ...
... ktoś nie ma, a tu na śmietniku ...
W rowie o tym co było, o tym co będzie.
Rok, dwa lata, kilka urodzin i nawyków. Dobrze mi tam, ale to jeszcze nie to miejsce, które będzie "moje". Czy istnieje? Czy ono już czeka? Czy jest taki moment gdzieś w kosmosie, który spadnie na mnie i podpowie?
      Gromadzenie, to choroba, ale to dopiero wychodzi na jaw przy przeprowadzkach. Skanowałem siebie w poszukiwaniu przyczyn tej choroby i nie potrafiłem orzec jednoznacznej diagnozy.
Winien!
Winien pakować "to" do pudełek, pudełeczek, owijając każdą cenną rzecz w folię bąbelkową i dopasowywać kształty, dzielić na kategorię, zabezpieczać pozycję, oklejać, owijać, oznaczać i podpisywać. Brać urlop i tracić cierpliwość. Złościć się i nostalgicznie przyglądać się gadżetom.
Z dumą prezentuje wór przydasiów do likwidacji. Zabierzcie to, kiedy nie będzie mnie w pobliżu.
     Jak stracić wszystko i się z tego otrząsnąć? Tracić w sensie materialnym. Pożar, powódź, kradzież? Dla mnie, chorego to niewyobrażalne.



Nie mogą przestać. To nigdy się nie skończy. To niekończąca się historia. Pukim żyw.

Ciało złożone w magazynie oczekuje na podjęcie. A ja sobie radzę bez niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy