niedziela, 4 stycznia 2015

W zasadzie to tak właśnie jest ...

     
     
Masz coś do załatwienia.
       Nie ma cię. Jesteś nieobecny fizycznie, nie możesz pójść i swoją osobą kogoś zaszczycić, lub wkurwić. Nie możesz popatrzeć realnie i uświadomić sobie w danej chwili, że jesteś i że czujesz dotyk danej sytuacji.


W zasadzie to tak właśnie jest, że 3 miesiące poza granicą postrzegamy z przynajmniej dwóch równych perspektyw. Poza miastem z którym czujesz pewną więź. Masz rodzinę, sprawy, a przede wszystkim przyjaciół i sobie wyjeżdżasz. Nie ważne z jakich powódek.
3 miesiące? Hym. To tak jakbyś w towarzystwie po prostu nie miał czasu, albo chorował, znajomi nie organizowali żadnych spotkań, lub po prostu nie było okazji do spotkań.

       Nie. Z tek krótkiej perspektywy emigranta wygląda to trochę inaczej.
Na dobrą sprawę, faktycznie z niektórymi znajomymi, przyjaciółmi i rodziną i tak bym się nie widział przez te 3 miesiące będąc na miejscu. Jednak nie ma to znaczenia w momencie, gdy jesteś tu na miejscu.
      Jeśli dzieli cię tysiąc, dwa lub klika tysięcy kilometrów, nagle okazuję się, że chcesz się spotkać z kimś, z kim tak naprawdę spotykałeś się zupełnie spontanicznie przy okazji jakiś wydarzeń nie planowanych, nieorganizowanych przez Ciebie. Lub też nie spotykałeś się z kimś przez kolejne miesiące, nawet lata, ale masz poczucie, że ten ktoś mieszka w mieście obok, na innym osiedlu, lub nawet w domu obok. Sama świadomość tego daje pewnego rodzaju stan ducha.

     Być może to uczucie pojawia się tylko i wyłącznie w momencie utraty możliwości. Możliwości, która jest pewnego rodzaju przeszkodą.
Mogę, ale mi się nie chce. Nie myślę o tym, nie jest mi to potrzebne. Po co mam się spotykać z "nim, nią" skoro mogę sobie pobyć sam w swoim świecie. Jestem zmęczony, jutro idę rano do pracy, mam małe dzieci ...

     Dlaczego doceniamy coś w momencie kiedy "to coś" jest trudniejsze w realizacji. Kiedy trzeba kupić bilet, zaplanować podróż,


      Dziękuję za relację. Za to, że spotkanie może być tak po prostu i trwać przez ważną, świadomą, nie koniecznie dłuższą chwilę.

     Rozmowa nie kończy się na określeniu zaistniałej sytuacji atmosferycznej - pierdoleniu o pogodzie, czy stwierdzeniu, że robi się zakupy witając się w Tesco.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy