sobota, 27 grudnia 2014

Stanisław Czarnecki - artysta


Stanisław Czarnecki - artysta




Autoportret.


     Na spotkanie w pracowni Stasia czekałem długo. Ilekroć się do tego zabierałem, zawsze coś szło nie tak. A to Stasiu gdzieś jechał, a to mi coś nie pasowało. Gdy spotykałem Stasia, zawsze mówiłem - „musimy się zgadać na spotkanie”. On wiedział o tym już od dawna, że chcę bardzo zobaczyć jego pracownię. Spotkać się z nim w jego warsztacie, poczuć klimat w jakim spędza czas.

     Udało się to 4 września 2014 r. 
Umówiłem się z nim za pośrednictwem naszego wspólnego znajomego - Huberta, który poniekąd dopiął całe to spotkanie.

     Pracownia Stasia znajduje się na ostatnim piętrze wieżowca na ulicy Kocjana w Mielcu. Dokładnie nad lokalem w którym mieszka wraz ze swoją rodziną. 
W Mielcu mieszka od 1980 roku.
Przez jakiś czas płacił za wynajem lokalu na pracownię, ale gdy brakowało na to pieniędzy zwrócił się o pomoc do Jacka Tejchmy - dyrektora Samorządowego Centrum Kultury w Mielcu.
Udało się otrzymać wsparcie w opłacaniu czynszu i dzięki temu Staś ma gdzie rzeźbić.




     Stanisław Czarnecki urodził się 8 kwietnia 1944 r. w Wampierzowie i tam ukończył Szkołę Podstawową. Szkołę zawodową jako mechanik rolnictwa ukończył w Tuchowie.
Mówi, że od najmłodszych lat lubił coś strugać, zresztą mieszkając na wsi zawsze było dość drewna  i narzędzi wokoło by coś stworzyć. Po „zawodówce” nie znalazł pracy, więc zajął się struganiem. Wtedy znajomi namówili go, by wziął udział w konkursie na rzeźbę w Tarnowie. To był rok 1968 – wspomina. Okazało się, że właśnie w tym konkursie zajął pierwsze miejsce. Dało mu to do myślenia, iż to co robi może być ciekawe i podobać się szerszej publiczności. No i „struga” - jak mówi, swoje świątki, sceny życia sielskiego, ptaki.
W międzyczasie pracował zawodowo.
  




     Wszystkie swoje prace podpisuje imieniem, nazwiskiem i zaopatruje je w kolejne numery. Do tej pory powstało blisko 2 tysiące prac. Skatalogowanych ma ok 600. Od kilku lat stara się wszystkie jakoś udokumentować. Robi zdjęcia, ale część z tych fotodokumentacji przepadła w ciągu kilkunastu lat. Od jakiegoś czasu stara się swoje archiwum zdjęciowe gromadzić na dysku komputera.
Staś znany jest ze swojej pasji fotografowania podczas licznych wycieczek i plenerów. Jak sam przyznaje, robi zbyt dużo zdjęć, które musi później sortować, usuwać i zajmuje mu to dużo miejsca i czasu. No, ale tak już ma.

     W roku 1974 został przyjęty do Stowarzyszenia Twórców Ludowych z Zarządem Głównym w Lublinie z zaliczeniem okresu twórczości od 1968 roku.

     Poznaliśmy się podczas którejś z wystaw mieleckiego środowiska artystycznego. Wspólnie należymy do Stowarzyszenia Twórców Kultury Plastycznej im. Jana Stanisławskiego w Mielcu, gdzie wystawiamy prace na dorocznych wystawach. Od wielu lat podziwiam go za niepowtarzalny styl.
     Różnie można sklasyfikować jego twórczość: wg definicji jako twórcę ludowego, amatora, który nigdy nie uczył się techniki rzeźby, ani innych sztuk plastycznych w trakcie edukacji szkolnej. Przedstawiciela sztuki naiwnej, prymitywnej …
Dla mnie nie jest to istotne jak ująć twórczość Stasia. Przede wszystkim jest bardzo pozytywnym człowiekiem, który w swoich pracach ukazuje proste sytuacje i sceny, które go zainspirowały. Często wykorzystuje tematykę sakralną, biblijną, mitologiczną. Przedstawia wiejskie prace, muzykantów i ptaki.

       Jego prace są pełne symboliki. Proste postacie, bez szczegółów posiadają konkretny wyraz twarzy i postawę sylwetki. Towarzyszą im atrybuty, które wskazują na konkretną ścieżkę czytania jego sztuki. Charakterystyczną cechą większości jego rzeźb jest ich kolorystyka. Do malowania swoich rzeźb wykorzystuje farby nitro, a od jakiegoś czasu również farby akrylowe w podstawowych kolorach. Kolory są intensywne i często zestawiane ze sobą w sposób bardzo zjawiskowy i niekonwencjonalny. Farba akrylowa jest farbą mocno kryjącą, która tuszuje strukturę drewna. Pewne miejsca pozostawia nie malowane, co daje wynik zróżnicowanego połączenia faktur i kolorów. Optyczne czytanie kolorów i kontrastów między nimi sprawia wrażenie delicznej wędrówki poprzez profil fizyczny i psychiczny bohaterów. Pewnego rodzaju przypadkowość form i prostota kształtów zestawiona jest z nieuzasadnionymi (wg. mnie) barwami, a przez to jego twórczość jest frapująca. Dziwność, która zastanawia, prowokuje. To co sztuka ma w sobie pierwotnego – wywołuje reakcję.








            Na mnie największe wrażenie w pracowniach różnych artystów zawsze robiły narzędzia i sam warsztat. Setki przeróżnych przyborów, pędzli, puszek. Jak to się mówi - panującu tzw. artystyczny nieład. Wszystko tu jednak ma swoje uzasadnione miejsce. Łatwo zauważyć, że dla Stasia najcenniejszymi narzędziami są dłuta. Z dwóch powodów trzyma je w szafce z przegródkami. Po pierwsze - są to drogie narzędzia, które przez szereg lat gromadził w swojej pracowni. Po drugie - nie mogą się o siebie obijać, bo by się pokruszyły i stępiły. Jednak ze względu na przyzwyczajenie z przeszłości ulubionym narzędziem jest nóż.
Większość swoich prac maluje i stąd tu cała masa pojemników, tub z farbami i snopki pędzli.









     Zeszłego lata po raz pierwszy podjął się renowacji rzeźb. Były to trzy postacie z krzyża przydrożnego z Wampierzowa. Przeznaczył na to kilka tygodni pracy.



     Każdą rzeźbę stara się najpierw zaprojektować. Robi szkice i rysunki jakiegoś pomysłu. Często inspiruje się jakimiś obrazami, rycinami i rzeźbami innych artystów. Następnie szuka odpowiedniego drewnianego klocka. Drewno ma jednak swoje wady i zalety. Czasem samo podpowiada gdzie coś odjąć, albo zostawić. Czasem po prostu bierze do ręki jakiś kawałek drewna i struga to co wyjdzie. Najczęściej używa drewna lipowego. Szuka po wsi jakiś okazji do kupienia lipy.
- Czasem ktoś akurat ścina drzewo i za dosłownie flaszkę wódki uda się od niego odkupić kilka klocków. Czasem piorun trafi w drzewo, albo gdzieś drogę poszerzają i wycinkę robią.






Stanisław podejmował się również prób malarskich. Namalował w swoim życiu kilkadziesiąt obrazów, ale to jednak rzeźbę stawia na pierwszym miejscu.






     Sam nie jest w stanie określić, gdzie zawędrowały jego prace. Na pewno są we Francji, Anglii, Niemczech, USA i Brazylii. Dwie prace poszły także na wystawę do Związku Radzieckiego, ale ślad po nich zaginął.
     Rzeźby przez niego wykonane znajdują się w kolekcjach prywatnych i muzeach.  Trafiają tam poniekąd za sprawą ludzi, których Stanisław spotkał na swojej drodze. Poprzez kontakty Stanisława ze środowiskiem artystycznym mały świat pracowni na ostatnim piętrze wieżowca w małym Mielcu spotyka się ze światem sztuki, który nie ma granic geograficznych, ani mentalnych.




    Nasze spotkanie nie trwało długo, ale na pewno na długo je zapamiętam. To wręcz magiczne miejsce. Niepozorna "samotnia", w której Stanisław realizuje swoją pasję i ciężko pracuje. Przestrzeń, która wypełniona się zapachem drewna i słońcem, które wpada tu przez wielkie okna.
Nie ma tu dużo miejsca. Nie da się robić tu rzeźby monumentalnej, nie można też pracować zbyt głośno maszynami, ze względu na sąsiadów, ale dla Stanisława jest to miejsce wyjątkowe i lubi tu przesiadywać.
Obcuję sobie w swoim świecie. - podkreśla



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy