sobota, 29 października 2016

Surströmming - czyli kiszony śledź ze Szwecji - część 2


Surströmming - czyli kiszony śledź ze Szwecji - część 2




Mijają kolejne miesiące w Szwecji. Kolejne zwyczaje i potrawy dane mi było poznać. Część z nich na pewno kiedyś postaram się opisać i przybliżyć. Dziś jednak chciałem powrócić do tematu kiszonego śledzia. Jak mogliśmy się dowiedzieć z (tego wpisu) sam zapach tychże śledzi wywołuje skrajne reakcję. Sami Szwedzi mają podzielone zdanie co do spożywania tych rybek w tej postaci, jako przysmak. Niewątpliwie należy przyznać, iż w sezonie w marketach i różnego rodzaju targach zawsze jest dużo puszek. Skoro sklepy zaopatrują się w taki towar, to znaczy, że musi być na nie zbyt. Być może, to też charakterystyczna tradycja tejże okolicy, ale faktycznie poznałem wielu szwedów, którzy nie wyobrażają sobie końcówki lata bez kiszonego śledzia. 
Ciepłe popołudnia, gdzieś nad jeziorem, lub morzem. Spotkanie ze znajomymi i rodziną, Płonące lampiony, żarzący się grill. Butelka dobrej brandy ...

Udaje mi się coraz bliżej poznawać pewne zwyczaje. Poprzez pracę mam obecnie kontakt z rodowitymi szwedami. Rodzaj pracy pozwala mi na obserwowanie i uczestnictwo w ich prywatnym życiu. Często znajduję się w towarzystwie ludzi po 50, 60-tym roku życia, oraz z ich dziećmi i wnukami. W dodatku czas wakacyjny skłania do częstszego organizowania liczniejszych "schadzek", a to ułatwia nieznacznie obserwację tejże kultury. Rozmowy, pytania i porównywania.
Brak mi jeszcze odwagi swobodnie poruszać się z telefonem i wykonywać zdjęcia, lub nagrania, zwłaszcza, że moja umowa o pracę zawiera również wpis o prywatności i nie chciałbym naruszać tego zapisu. Zresztą szanuję prywatność każdej z osób i puki nie będzie to zupełnie jawne i nie posiadając przyzwolenia, nie będę wykradał tych chwil z życia rodzinie, w której tak ciepło mnie przyjęto. 

Opisując to wszystko chcę podkreślić jak istotne jest zrozumienie całej otoczki, atmosfery spożywania niektórych potraw. Zresztą każda potrawa może mieć zupełnie inny smak spożywana w takich, a nie innych okolicznościach. Zwykła jajecznica ze szczypiorkiem zjedzona w zimny poranek siedząc na kaflowym piecu z ukochaną osobą może być najbardziej zapamiętaną i dobrze kojarzącą się potrawą przez całe życie, a najbardziej wykwintne danie podane na promie podczas sztormu może na zawsze wywoływać w nas odruch wymiotny.

No tak - co ma jajecznica wspólnego ze śledziem? Niewiele, Ciągle zmierzam do sedna sprawy.

Sama ryba, kiszony śledź -  wyciągnięta z puszki jest obrzydliwie śmierdząca i niemiła w smaku. To fakt już sprawdzony. Da się ją zjeść i wcale nie rzygałem na kilometr, no ale daleko mi do tego, by rybka stała się moim faworytem i żeby gościła na talerzu zwyczajnych posiłków. Co innego, gdy będę kojarzył fakt jedzenia śledzika z okazją do spotkania znajomych, dobrej zabawy, miłych dni ... Generalnie, jeśli myśl o kiszonym śledzie będzie pozytywna, to i sam zapach, a raczej nazywając rzeczy po imieniu, smród - będzie mi się kojarzył pozytywnie. Przewrotne, ale właśnie tak jest. Myślę, że tak właśnie dzieje się tutaj. Dodatkowym atutem jest pewnego rodzaju duma z faktu, że to "my" jemy kiszonego śledzia. 
- To taki regionalny przysmak ... A w internecie pokazują, jak przy otwieraniu puszki ludzie uciekają z miejsca, albo zwracają to co zjedli wcześniej. No ciekawe czy przełkniesz... Ooo, już z daleka czuć, gdzie dziś impreza...., A kiedyś taki jeden francuz - co to był trenerem piłki nożnej ....
Cała masa opowieści związanych z Surströmming - niewątpliwie stawia go na miejscu - wyjątkowy przysmakiem.

No ale do tej pory mowa tu o samym podejściu wynikającym z tradycji i mentalnego nastawienia. Teraz trochę od strony kuchni.

Jak przygotować i zjeść, by nawet przeciętny Eriksson nie zwymiotował???




Otóż, okazuje się, że jedzenie śledzie to broń boże pożeranie widelcem wyciągniętych z puszki ryb.
Już sama informacja, że na spotkaniu pojawi się ta magiczna potrawa powoduje odpowiednie przygotowania. Sami goście są odpowiednio zabezpieczeni. Mi pewna pani - nazwijmy ją panią "K", powiedziała, że jeśli znajomi zapraszają na spotkanie ze śledzikiem, to niewątpliwie nie będzie to spotkanie przy wytwornie zastawionym stole. Nie ujmując tu wadze spotkań i całej klasie zachowań dojrzałych ludzi, często zamożnych i wykształconych, pani K powiedziała. - Założę ubrania ładne, ale nie te drogie. Więc nikt się nie obrazi, jeśli do jedzenia śledzia założymy już nie modną w tym sezonie bluzeczkę.
No ale po kolei. (Opiszę na przykładzie konsumpcji, w których uczestniczyłem i ew, które widziałem za różnego rodzaju dokumentacjach)
Dodam jeszcze, iż wszystkie te imprezy odbywały się w domach z ogrodami, tarasami, altanami, lub innymi przestrzeniami, które nie były do końca pomieszczeniami wewnątrz domowymi. Tzn. miały możliwość łatwego przewietrzenia, dostęp do świeżego powietrza.

Gospodarze odpowiedzialni za organizowanie uroczystości czynią odpowiednie przygotowania. Zazwyczaj całe spotkanie rozpoczyna się gdzieś na tarasie przy lampce wina, czy szklaneczce innego trunku. Szwedzi są punktualni, więc zaraz po wybiciu ustalonej godziny i zejściu się gości zostaje wzniesiony toast. Serwowane są przystawki, a większość tych powitać odbywa się na stojąco. Rozmowy, ploteczki ... miło płynie czas.
Następnie gospodarze zapraszają do głównego stołu. Nikt nie ma wątpliwości, co zaraz będzie serwowane.
Najczęściej gdzieś nieopodal stołu, chodź rzadko bezpośrednio na nim umieszczone są pootwierane puszki kiszonych śledzi. Różne rodzaje. Są filety i całe ryby. Wielkie i głębokie puszki, lub niskie i płaskie. Fakt faktem zawsze widziałem już otwarte na takich imprezach.
Zapytałem o sposób otwierania. Na tej degustacji, z której pochodzą zdjęcia puszki otwierane były za pomocą zwykłego otwieracza przykrywając puszkę ręcznikiem papierowym, by nie opryskała otwierającego. No i zdziwiłem się, że bez rękawiczek, bez wiadra z wodą, bez maski na twarzy i kombinezonu - tak jak podają to niektóre źródła.
Po prostu - ręcznik papierowy wystarcza.

Przeważnie zastawa jest jednorazowa. Czysto i wyłącznie wynika to z praktyczności. Nawet wykwintnie wyglądające sztućce wykonane z plastiku, jako widelec, czy nóż jednorazowego użytku ni w ząb nie będzie pasował do serwowania kolacji w gronie zapraszanych gości, tu jednak jest to całkowicie akceptowalne. Talerzyki papierowe, serwety, obrusy. Czasem nawet kubeczki na napoje. Wszystko po to by po konsumpcji wszystko łatwo spakować do jednego wora, a najlepiej kilku, szczelnie wiążąc - wynieść do kubła. 
W zasadzie wszystko, co może mieć kontakt ze śledziem, bywa jednorazowego użytku. Przeważnie dodatki, zagryzki, przegryzki serwowane są już w misach, pucharkach, na półmiskach i talerzykach szklanych, lub porcelanowych.

Czym zagryźć?

Na takim stole przeważnie znajdują się odpowiednio pokrojone warzywa: cebula, papryka, ogórki, pomidory, kukurydza, ziemniaki. Różne rodzaje śmietan, jogurtów, maseł. Chleby i sery żółte. Chleby zazwyczaj suche, kruche i twarde. Rodzaj takich podpłomyków, lub bardziej przypominające macę. Takie chlebki opisze przy innej okazji.

Jak jedzą Szwedzi.


Już za pierwszym razem konsumpcji - tym wśród Szwedów zostałem zapytany, czy kiedykolwiek spożywałem kiszonego śledzia i czy ew. w Polsce mamy coś tak wyjątkowego. Pochwaliłem się, iż smakowałem już śledzia, ale nie było to misterium, takie jak w tej danej chwili.
Najbliżej siedzący pan pokazał mi poszczególne czynności jakie należy wykonać. Począwszy od wyboru i kolejności nakładania na talerz poszczególnych dodatków zaczęliśmy komponować moją porcję.




Najpierw ułamany kawałem suchego chleba, tzw. knäckebröd, następnie masło. Można nakładać dodatki bezpośrednio na chlebek, lub mieszać na talerzu. Ja wybrałem tę drugą wersję, co wydało mi się łatwiejsze do ew dobierania - zwiększania, lub zmniejszania ilości odpowiednich komponentów nabierając je na widelec i przegryzając chlebem z masłem.
Na talerz położyłem kawałek wyfiletowanego śledzia. Pokroiłem go na małe kawałeczki, usuwając skórę. Następnie nałożyłem cebulkę, pomidory, dwa rodzaje ziemniaków i śmietanę. Nie użyliśmy żadnych przypraw typu sól, pieprz. 
Mieszając małe porcje tych składników ładunek trafiał do ust. Oczy wszystkich uczestników ukradkiem skierowały się w moją stronę. Poszło!!! Uśmiech na twarzach wszystkich gości i aprobata poczynionego postępu. Wcale niezłe. Zwłaszcza, że dość często wznosi się toast wysokoprocentowym trunkiem, lub popijając piwem, sam smak śledzia ginie na tle tych wszystkich dodatków.
Atmosfera się rozluźnia i kolejne kawałki znikają, tym razem rozłożone na chlebku.
Całość konsumpcji uświetniana jest przyśpiewkami i muzyką na życzenie.





Podsumowując.

Każda potrawa, przysmak w odpowiednim kontekście staje się tym rzeczywistym. Nie da się posmakować kiszonego śledzia nie zważywszy na powyższe wskazówki. Raczej zamiast nie da się, napiszę, że nie ma to większego sensu, chyba, że jest to zwykły challenge ze znajo
Ale często kończy się to tak.

mymi.
W innym przypadku, będzie to tylko próba smaku. Pokuszę się zaryzykować porównanie z polskim karpiem. Często gości on na polskich stołach podczas wigilii i chętnie znika z talerza, natomiast gdyby zapytać przeciętnego Polaka, czy jada karpia w normalny dzień w tygodniu? Czy serwuje karpia na obiad po pracy? Raczej nie. Smak ten kojarzy się raczej z wyjątkową atmosferą Świąt Bożego Narodzenia. Podobnie jest z kiszonym śledziem. Bez odpowiedniej oprawy smak i zapach pozostaje tylko intensywny, a wspomnienie po jego spróbowaniu prosto z puszki raczej niemiłe.
Jeśli ktoś naprawdę chciałby skosztować kiszonego śledzia, najlepiej wbić na jakiegoś grilla do Szwecji, lub przynajmniej zastosować podane wyżej wskazówki.

Powodzenia!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy